środa, 6 sierpnia 2014

Kosmetyczna rutyna: rzęsy z plusem ;p

Nie wiem ile razy obiecywałam sobie, że coś dla siebie zrobię, będę regularna, systematyczna. Tyle, że już przestałam się w końcu oszukiwać i staram się robić po prostu małe kroki.

Takim sposobem doszłam do momentu, gdzie wykonując jakieś A, zrobię też i małe B.



Ogólnie jestem zwolennikiem naturalności. Z kosmetyków lubię wybierać te, które sama zrobię: uwielbiam sklepy z półproduktami, zaplecze kuchenne, a makijaż mógłby dla mnie nie istnieć, ale...

No właśnie, ale!

Jest taka rzecz, bez której podkreślenia nie jest mi ze sobą dobrze: oko.

Jednak malowanki nie są dla mnie... nie nadaję się do tego, w dodatku na basenie, siłowni, w saunie wypadają słabo.

Dlatego, aby czuć się dobrze, regularnie- raz w miesiącu uzupełniam rzęsy metodą 1:1. Nie mogę się powstrzymać :p Wręcz nie mogę sobie wyobrazić co będzie z nimi kiedy wyjadę...

Na zdjęciach można zobaczyć jak u mnie wyglądają świeżo uzupełnione, nie za długie (nawet raczej krótkie) rzęsy.


Uważam jednak, że takie gęste, bujne podkreślenie oka wymaga też i tego, żeby cała oprawa była zgrana, zawsze więc tego samego dnia wykonuję hennę brwi i dolnych rzęs. A po hennie brwi wypada też je później wyregulować.

Idąc za ciosem, postanowiłam wypróbować też wreszcie zabieg laminowania włosów Marion.



Miałam już styczność z laminowaniem żelatyną. Z nim to jest tak, że albo włosy go pokochają, albo znienawidzą ;) 
Moje pokochały, jednak przyznaję, że już jakiś czas temu o nim zapomniałam. W rzeczywistości też dosyć uciążliwe było to dla mnie: mieszanie żelatyny, aby nie powstały grudki, a potem szczelne owijanie folią, bo jeśli gdzieś przeoczyłam fragment, to później nie mogłam domyć zaschniętej skorupy.
Chociaż moje włosy były rzeczywiście fantastyczne: gładkie, sypkie, dociążone, proste...

Może uda się to osiągnąć inaczej, więc: kierunek drogeria, a później mycie, odsączanie, nakładanie maski, foliowego czepka i... zimowej czapki.
Zamiast turbanu z ręcznika, bo mało wygodny ;p. Całość podgrzewam ciepłem z suszarki i czekam.


Liczyłam, że gotowiec Marion będzie porównywalny do żelatyny. Niestety nie był.
Włosy owszem są gładkie, miękkie, jednak nie proste, w dodatku zbyt puszyste jak na mój gust, a w takim wypadku zabieg nie różni się szczególnie od dobrej maski. No i prostownica znów wkroczyć musi :(

Może na innych włosach efekt się różni, ma już ktoś swoje doświadczenia z tym produktem?

No i jestem też ciekawa jak u Was wygląda kosmetyczna rutyna? Jesteście systematyczne? No zabijcie mnie, ale ja nie mogę się zmusić ;p

11 komentarzy:

  1. ja absolutnie nie jestem systematyczna, miewam jakieś zrywy z cyklu "zadbam o siebie" ale juz się pogodziłam z faktem, że nigdy nie będę regularnie użyawc balsamu czy też nakładać maseczek. trudno? trudno :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się być systematyczna, chociaż wiadomo że różnie z tym bywa ;)
    Co do maseczek Marion, to może kiedyś raz miałam, ale nawet nie pamietam jaką ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem bardzo niesystematyczna, ale może to zmienię :]

    honey-mind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja staram się być systematyczna, ale czasem sie nie chce, czasem nie ma czasu i znajdzie się jeszcze wiele innych wymówek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, ze piszesz o tym "laminatorze", zastanawiałam się nad nim, ale jednak zrezygnuję z zakupu.
    Efekt rzęs jest fantastyczny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tak samo nie jestem systematyczna. ;)

    honey-mind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny efekt rzęs. :) Ja też nie potrafię być systematyczna, ale staram się nad tym pracować.
    http://lifetastesgreattt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. piekne rzesy! :)
    zapraszamy w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też jestem zwolenniczką naturalnych kosmetyków, ale "malowanki" lubię. :-) Naturalne! :-)

    OdpowiedzUsuń