środa, 2 kwietnia 2014

bańka chińska

Jako, że krok pierwszy w postaci oczyszczającej diety zaczyna przynosić efekty w postaci większej ilości energii, postanowiłam pójść dalej. Obserwując swoją skórę po zimie, widzę że trochę jednak przyda się nad nią popracować. Przeprosiłam więc zakupione dwa lata temu w aptece (za ok. 20 PLN) bańki chińskie. Pamiętam, że kiedy zaczęłam stosować tę najbardziej mi pasującą rozmiarem, w dość szybkim czasie zauważyłam rezultaty. Sam zabieg nie jest skomplikowany, potrzeba tylko trochę cierpliwości do nabrania wprawy. Tutaj można znaleźć niezbędne informacje o tym jak go wykonać i jakie daje efekty.


Jestem po drugim masażu. Pierwszy był dość ograniczony: nieprzyzwyczajona skóra słabo chciała współpracować z moją chęcią mocnego zasysania w celu szybszych wyników. Za drugim razem poszło lepiej.  Z każdym kolejnym skóra jest w stanie wytrzymać mocniejsze zasysanie a bańka przesuwa się łatwiej.



Chociaż jestem zwolenniczką naturalnych kosmetyków zastosowałam długo nieużywaną oliwkę Ziaji, przeznaczoną do masażu antycellulitowego. Zamiennie stosuję olej z wyciągiem z alg laminaria, jednak produkt drogeryjny jest po prostu bardziej ekonomiczny.

Teraz moja skóra jest zaczerwieniona i rozgrzana, a ja zadowolona, że zrobiłam coś dla siebie :)

A lato coraz bliżej!!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz