Nie wiem ile razy obiecywałam sobie, że coś dla siebie zrobię, będę regularna, systematyczna. Tyle, że już przestałam się w końcu oszukiwać i staram się robić po prostu małe kroki.
Takim sposobem doszłam do momentu, gdzie wykonując jakieś A, zrobię też i małe B.
Ogólnie jestem zwolennikiem naturalności. Z kosmetyków lubię wybierać te, które sama zrobię: uwielbiam sklepy z półproduktami, zaplecze kuchenne, a makijaż mógłby dla mnie nie istnieć, ale...
No właśnie, ale!
Jest taka rzecz, bez której podkreślenia nie jest mi ze sobą dobrze: oko.
Jednak malowanki nie są dla mnie... nie nadaję się do tego, w dodatku na basenie, siłowni, w saunie wypadają słabo.
Dlatego, aby czuć się dobrze, regularnie- raz w miesiącu uzupełniam rzęsy metodą 1:1. Nie mogę się powstrzymać :p Wręcz nie mogę sobie wyobrazić co będzie z nimi kiedy wyjadę...
Na zdjęciach można zobaczyć jak u mnie wyglądają świeżo uzupełnione, nie za długie (nawet raczej krótkie) rzęsy.
Uważam jednak, że takie gęste, bujne podkreślenie oka wymaga też i tego, żeby cała oprawa była zgrana, zawsze więc tego samego dnia wykonuję hennę brwi i dolnych rzęs. A po hennie brwi wypada też je później wyregulować.
Idąc za ciosem, postanowiłam wypróbować też wreszcie zabieg laminowania włosów Marion.
Miałam już styczność z laminowaniem żelatyną. Z nim to jest tak, że albo włosy go pokochają, albo znienawidzą ;)
Moje pokochały, jednak przyznaję, że już jakiś czas temu o nim zapomniałam. W rzeczywistości też dosyć uciążliwe było to dla mnie: mieszanie żelatyny, aby nie powstały grudki, a potem szczelne owijanie folią, bo jeśli gdzieś przeoczyłam fragment, to później nie mogłam domyć zaschniętej skorupy.
Chociaż moje włosy były rzeczywiście fantastyczne: gładkie, sypkie, dociążone, proste...
Może uda się to osiągnąć inaczej, więc: kierunek drogeria, a później mycie, odsączanie, nakładanie maski, foliowego czepka i... zimowej czapki.
Zamiast turbanu z ręcznika, bo mało wygodny ;p. Całość podgrzewam ciepłem z suszarki i czekam.
Liczyłam, że gotowiec Marion będzie porównywalny do żelatyny. Niestety nie był.
Włosy owszem są gładkie, miękkie, jednak nie proste, w dodatku zbyt puszyste jak na mój gust, a w takim wypadku zabieg nie różni się szczególnie od dobrej maski. No i prostownica znów wkroczyć musi :(
Może na innych włosach efekt się różni, ma już ktoś swoje doświadczenia z tym produktem?
No i jestem też ciekawa jak u Was wygląda kosmetyczna rutyna? Jesteście systematyczne? No zabijcie mnie, ale ja nie mogę się zmusić ;p
ja absolutnie nie jestem systematyczna, miewam jakieś zrywy z cyklu "zadbam o siebie" ale juz się pogodziłam z faktem, że nigdy nie będę regularnie użyawc balsamu czy też nakładać maseczek. trudno? trudno :P
OdpowiedzUsuńStaram się być systematyczna, chociaż wiadomo że różnie z tym bywa ;)
OdpowiedzUsuńCo do maseczek Marion, to może kiedyś raz miałam, ale nawet nie pamietam jaką ;(
Nigdy nie używałam tej maseczki;))
OdpowiedzUsuńmój blog, coomedyyyy
Ja jestem bardzo niesystematyczna, ale może to zmienię :]
OdpowiedzUsuńhoney-mind.blogspot.com
Ja staram się być systematyczna, ale czasem sie nie chce, czasem nie ma czasu i znajdzie się jeszcze wiele innych wymówek ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze piszesz o tym "laminatorze", zastanawiałam się nad nim, ale jednak zrezygnuję z zakupu.
OdpowiedzUsuńEfekt rzęs jest fantastyczny! :)
Ja tak samo nie jestem systematyczna. ;)
OdpowiedzUsuńhoney-mind.blogspot.com
Fantastyczny efekt rzęs. :) Ja też nie potrafię być systematyczna, ale staram się nad tym pracować.
OdpowiedzUsuńhttp://lifetastesgreattt.blogspot.com/
rzęsy są przepiękne *.*
OdpowiedzUsuńpiekne rzesy! :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
Też jestem zwolenniczką naturalnych kosmetyków, ale "malowanki" lubię. :-) Naturalne! :-)
OdpowiedzUsuń